Jednym z najbardziej znanych symboli stanu wojennego jest to zdjęcie. Przeszło do historii pod tytułem „Czas Apokalipsy”, a wykonał je 14 grudnia 1981 roku Chris Niedenthal. Wojskowy transporter opancerzony SKOT na tle budynku kina Moskwa przy ul. Puławskiej w Warszawie, z reklamą słynnego filmu F.F. Coppoli. Zdjęcie legendarne, publikowane w niezliczonej ilości kopii i od ponad 30 lat obecne w powszechnej świadomości. Jednak – jak to często bywa z legendami – trudne do precyzyjnego uchwycenia i odkrywające nie widoczne na pierwszy rzut oka znaczenia. Warto się przez chwilę na nich zatrzymać.
Przede wszystkim nie jest to jedno zdjęcie, ale cała seria. Autor zrobił tego dnia wiele ujęć tej samej sceny, przekazał do redakcji w Niemczech całą nie wywołana rolkę filmu, a później zdjęcia zaczęły żyć własnym życiem… W różnych publikacjach bez problemu da się teraz znaleźć inne ujęcia tego samego tematu, a właściwie trudno znaleźć nawet dwa takie same. Jakby pojedyncze klatki z filmu dokumentalnego pokazującego „normalną” ulicę w Warszawie ’81, minuta po minucie…. Na jednym ujęciu właz do pojazdu wojskowego jest otwarty na innych zamknięty; żołnierzy raz jest czterech, a raz tylko dwóch; ulicą Puławską na jednym zdjęciu jedzie samochód niebieski, a na drugim żółty. Największe różnicę dotyczą jednak kadrowania. W oryginale zdjęcie jest zrobione w pionie, autorowi chodziło przede wszystkim o jednoczesne pokazanie wojskowego pojazdu, tytułu filmu i nazwy kina. Dodatkowo na tym pionowym kadrze widać fragment ulicy przed budynkiem, z przypadkowymi przechodniami, robi się więc mała scena rodzajowa… Jednak redaktorzy w niemieckim Newsweeka (dla którego robione było to zdjęcie) skadrowali scenę zupełnie inaczej (i raczej ich wersja jest uznawana współcześnie za kanoniczną): obcięli nazwę kina, większość przechodniów i przystanek tramwajowy, zostały tylko transporter SKOT i Czas Apokalipsy. Z pionu zrobił się poziom, a uwaga widza została skupiona na tym co najważniejsze; scena jest mniej dosłowna, ale bardziej uniwersalna. Szczególnie, że nie ma już kina Moskwa, ten kawałek Warszawy wygląda zupełnie inaczej i tylko wyobraźnia pozwala nam umiejscowić ten kadr w prawdziwej rzeczywistości.
Na marginesie warto dodać, że do jednoznaczności nie miał także szczęścia tytułowy film Coppoli. Współcześnie funkcjonują co najmniej dwie jego wersje i trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, która jest bardziej „prawdziwa”.
Więcej wspomnień z czasów stanu wojennego na naszym profilu Fb i na wystawie plenerowej w czasie III edycji Białołęcki Bieg Wolności 10 grudnia 2017. Zapraszamy.