Białołęcki Bieg Wolności 

13 grudnia 1981, 34 lata później

W okolicach Aresztu Śledczego przy ul. Ciupagi w Warszawie, w którym internowano ponad 600 działaczy opozycji uczczono dziś 34. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Były przemówienia, kwiaty, patriotyczne piosenki i – po raz pierwszy – bieg uliczny. Pobiegło ponad 300 osób, w tym osoby doskonale pamiętające to miejsce i tamten czas.

Impreza pełna symboli

Uczestnicy zawodów pokazali, że pamiętają o współczesnej historii. Pierwszy Białołęcki Biegu Wolności pełen był symboliki. Start nastąpił o godzinie 12:13, co nawiązywać miało oczywiście do dnia wprowadzenia stanu wojennego. Biegacze mieli do pokonania nietypowy dystans 13 km. Opłata startowa wynosiła 13 zł. Nagradzani byli nie tylko zwycięzcy, ale także 13. zawodnik na mecie.

Żeby dodatkowo przenieść uczestników imprezy w tamte realia, rozstawione zostały koksowniki. Tym razem nie ogrzewali się przy nich milicjanci czy ZOMO, tylko biegacze. Wszystkim towarzyszyła opozycyjna muzyka z tego okresu. Nim biegacze ruszyli z głośników popłynęły „Mury” Jacka Kaczmarskiego z refrenem „ Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany, połam bat (…).

Trasa biegu składała się z trzech pętli wokół teren Aresztu Śledczego i jego okolic. Miejsce rozgrywania zawodów nie było przypadkowe – to tu w latach 1981-1982 internetowa było tu blisko 600 działaczy podziemia w tym Bronisława Komorowskiego, Adama Michnika, Jacka Kuronia, Henryka Wujca czy też Janusza Onyszkiewicze.

Odzyskał wiarę

Pogoda uczestników imprezy nie rozpieszczała. Nie była to wprawdzie śnieżna i mroźna zima, jaką możemy zobaczyć na zdjęciach ze stanu wojennego, jednak padający obficie deszcz przed biegiem sprawił, że trasa – zwłaszcza w pierwszej części – zrobiła się wymagająca. Każda dziura w drodze szczelnie wypełniła się wodą.

Bieg od początku prowadził Florian Pyszel, który systematycznie powiększać przewagę nad drugim Sebastianem Polakiem. Ostatecznie pochodzący z Mińska Mazowieckiego zawodnik zwyciężył z 42:39. Popularny „Słonik” stracił do pierwszego miejsca prawie 2 minuty (44:29).

– Czułem się dziś super. Mógłbym nawet biegać w górach! Treningi pod okiem trener Bożeny Dziubińskiej przynoszą efekty. Sporo schudłem, ważę 69 a ważyłem już 75 kg. Do swoich zajęć dodałem kilka elementów jak joga, ćwiczenia na piłce szwajcarskiej, ćwiczenia na poduszce sensomotorycznej. Czuje, że to mi pomaga. Mam nadzieję, że na wiosnę pokaże na co mnie stać – mówił na mecie uszczęśliwiony Florian Pyszel.

– Byłem blisko ze zrezygnowania ze startów na bieżni, ale trenerka zmieniła moje myślenie. Będę startował ale rzadziej. Nie chodzi tu o pieniądze. Uważam, że stać mnie było na dobre bieganie. Tylko nie mogłem się odblokować. Chciałem coś zmienić – wyjaśniał zwycięzca.

O trzecią lokatę walczyło czterech zawodników, którzy przez większość dystansu biegli razem. Ostatecznie na najniższym stopniu podium stanął Andrzej Ignatowicz, który finiszował z czasem 47:34.

Na własnej skórze…

Po biegu na uczestników czekały piękne medale oraz ciepły posiłek przygotowany przez więzienną kuchnie. 25 najlepszych zawodników miało możliwość zwiedzania Izby Pamięci znajdującej się w areszcie, pozostali uczestnicy biegu mogli obejrzeć specjalnie przygotowaną wystawę znajdującą w okolicach startu…